Narzędzia dla nurków technicznych, albo rzut uchem na Spazio Disponibile

Zwykły wpis

Kiedy półtora roku temu gruchnęło, że Neel i Dozzy zakładają label jarałem się jak dzieciak – w końcu wszystko czego dotknęli zamieniało się w złoto, a pierwszy placek, autorstwa samych Jezioraków do dziś z rzadka opuszcza mój kejs. Po nieco ponad roku działalności można już dokładniej przyjrzeć się profilowi młodej oficyny, tym bardziej, że zachowuje podziwu godną regularność wydań i konsekwencję stylistyczną. Tu jednak jest pieseł pogrzebany – czy włoska formuła „hipnotycznego techno” nie zaczyna zjadać swojego ogona, a przy obecnym tempie wydawniczym labelek nie zmieni się w taśmowego dostarczyciela generycznych deepów? Moim zdaniem – nie, ale o tym zaraz.


kurs-nurek-klasy-iii---koparki-listopad-2011-153

„Główną zaletą wiercenia podwodnego jest oczywiście zmniejszone ryzyko przegrzania, nie należy jednak bagatelizować nieuchronnego zmęczenia materiału, zwłaszcza przy dłuższym operowaniu podwodnymi toolsami ” – Michał Parker, „Vadamaceum nurka technicznego”, wyd. Karp i s-ka, Kielce 1994. 

Sama koncepcja stojąca za labelem jest prosta – panowie Dozzy i Neel zapraszają zapryjaźnionych artystów do swojego studia w Rzymie – tytułowej „przestrzeni dostępnej” – by tam zrealizowali produkcje dla labelu. Wydawnictwu miał też towarzyć cykl imprez w rzymskim Goa, ale o nim coś jednak ucichło. Sam koncept niezły, szkopuł jednak w tym, że, czy to za sprawą swego rodzaju włoskiego ukąszenia, czy poprzez nieco tendencyjny wybór gości, wiele produkcji Spazio brzmi bardzo podobnie, wpisując się w idiom perfekcyjnie dopracowanego, ale nieco nużącego deepu opartego na nikończących się pętelkach i dronach. Z drugiej strony – od kiedy można z repetywności czynić techenku zarzut? Jak powiedział kiedyś papa Marcel – „track jest wtedy dobry, kiedy mogę słuchać jednej pętli perkusyjnej przez godzinę” (sorry, no nie znajdę linka do tego wywiadu, ale na pewno tak powiedział). I w takich kategoriach można właściwie oceniać ofertę Spazio – nie znajdziemy tu na EPkach (na razie) olśnień na miarę debiutanckiego albumu VFTL, to po prostu katalog bardzo dobrych, hipnotycznych toolsów, wśród których znalazło się parę pozycji wybitnych. No to posłuchajmy:



„To nie toolsy, to perły” *

Na początek trójka moich ulubieńców w katalogu, o dwóch z nich już już zresztą wspominałem w ciągu ostatniego roku:

[SPAZIO 001] VFTL – Secondo Tempo EP

 Nad tym się już rozpływałem, wielki powrót Jezioraków. Co prawda, padnowie trochę przyspieszyli i zdecydowanie poszli w oszczędność, ale numery z tej EPki to killery. Tak na marginesie, po roku zajeżdżania na śmierć niemal wiksiarskiej pętli syreny z 258B tak sobie myślę, że najciekawsze rzeczy dzieją się ostatnio w deepach które śmiało flirtują z transami – cheesy melodyjki, nieortodoksyjne dla głębinowców tempa >130, syreny, okazyjne pianinka… słychać to wyraźnie w setach i produkcjach Acronyma czy nthnga (tu -> gra Buurena).

[SPAZIO 003] Marco Shuttle – Flauto Synthetico EP

Marek Promek – niezły ziomek, więc wiadomo lipy nie ma. Doskonała pętelka, niepokojące dzwoneczki i niepodrabialne, miękkie brzmienie Shuttle’a. Jak to piszą na zachodzie – TIP.

[SPAZIO 007] Crossing Avenues – Malandra EP

Tu z kolei perełka chyba najciekawsza, bo nie od oczywistego faworyta. CrossingAvenue to eksperymentalny włoski muzyk – i tyle o nim wiadomo. Za to jego EPka to przepyszne offbeatowe techenko w stanie nadciekłym, sowicie podbite kawalkadą miękkich klapów i dzwoneczkami, przemiła niespodzianka.

*jak nie znacie żartu o perle, dajcie znać na priv


Twardy rdzeń

[SPAZIO 004] Mike Parker – Undulating Frequencies

[SPAZIO 005] Modes – Scenario
[SPAZIO 006] Mike Parker & Donato Dozzy – Paramagnetism
[SPAZIO 008] Voices From The Lake & Svreca – Beween the Lines

Solidną bazę wydawnictw Spazio stanowią cztery typowo toolsowe EPki, które pozwolę sobie omówić zbiorczo. Zasadniczo nigdy nie byłem wielkim fanem Parkera (konia z rzędem temu, kto nigdy ukradkiem przy nim nie ziewnął), więc i tu się nie ekscytuje, ale chylę czoła przed żelazną konsekwencją – numery z EPki solo to bezkompromisowe, lodowate wiertełka. W duecie z Dozzym słychać zaś wyraźnie jak Włoch podkręca tempo i przełamując nieco sieriozną monotonię Parkera rejwową melodią, rodzem ze SPAZIO001.
Najciekawszą EPką z tego bloku znów jest materiał od producenta praktycznie nieznanego – niejaki Modes z początku łupie głucho, a niemiłosiernie, potrafi jednak grubo ciosany monolit urozmaicić eterycznym, nieco upiornym tchnieniem, brzmi to wręcz jak Northern Electronics.
Najbardziej bezkompromisowo prezentują się zaś w tym zestawie Jezioraki w trio ze Svrecą, na długie minuty schodząc w typowe dla Hiszpana quasi-dronowe głębiny. Ciekawostką jest pojawiający się w jednym z numerów sampel wokalny (z filmu przyrodniczego?) – z pewnością najbardziej ludzkie doświadczenie w bezkompromisowym dorobku Svreki.



[SPAZIO 009] Marco Shuttle – Systhema

Na koniec, zgodnie zresztą z chronologią, zostawiłem najnowszy album Marco Shuttle. To, że szefd doskonałego Eerie zdecydował się wydać LP w Spazio Disponibile to nie tylko nobilitacja dla młodego labelu i wyraz szacunku dla włoskich kolegów, ale przede wszystkim otwarcie na nowy kierunek. Fantastyczny materiał od Włocha w niewielkim tylko stopniu spełnia parkietowe wymogi, większość albumu wypełniają numery do słuchania – jak jednak dalekie od typowych ambientowych zapychaczy spotykanych na większości długograjów z gatunku. Od upiornego, filmowego ‚Thebe’, przez plemienne ‚Eris’, po składające hołd analogowej psychodeli ‚Venera’ i nostalgiczny ambient ostatnich tracków, całość charakteryzuje niepodrabialny sznyt Shuttle’a – elegancja brzmienia, talent do melodii, dbałość o szczegóły. Na albumie nie zabrakło też obowiązkowej wkładki mięsnej z przeznaczeniem na parkiet (żeby didżeje kupili), ale i ona nie zawodzi, Marco dostarcza tutaj psychodelicznych killerów podobnych do materiału z 003.



Właśnie otwarcie na eksperymentalny album Shuttle’a, czy kilka perełek wspomnianych na początku pozwala mieć nadzieję, że profil Jezioraków może być szerszy niż taśmowa produkcja głębinowych toolsów. Nawet jednak jeżeli się tak nie stanie, są to – przyznajmy uczciwie – toolsy najwyższej jakości, a z obecnego katalogu Spazio już teraz możnaby zmiksować dwugodzinne tarzanko w wodorastach.

Ach,  002 mnie znudził strasznie, pierwszy raz jak nie mogłem się do Dozzy’ego przekonać, toteż i o nim nie piszę.

Na wallu wydawnictwa widać już teaserek „dziesiątki”, nic więcej jednak o niej na razie nie wiadomo.


A na koniec coś z nieco innej beczki, na potwierdzenie, że Marco jest donem posłuchajcie jak miksuje Bolero, Autechre i jakieś indiańskie piszczałki w podcaście dla XRL8R:

wakacje z duchami

Zwykły wpis

980xObijałem się całe lato. Obijałem się na Atonalu. Nie pojechałem na Taurona słuchać jak Robag gra Moderata. Niewiele słuchałem, więcej czytałem i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Coś tam jednak w ucho wpadło. Wakacyjna lista od czapy, zero świeżynek, sporo oczywistości, nie dowiecie się nawet czym jest pagan gospel.

Serpent with feet – Blisters [TRIANGLE]
Chyba największe zaskoczenie w wakacyjnej playliście. Jeżeli koleżka nazywa się Josiah Wise, a i tak odczuwa potrzebę wymyślania sobie efekciarskiej ksywy (czy wręcz całej sceny – „pagan gospel”, jak dla mnie to soul / r’n’b, ale co ja tam wiem) to może sugerować to ciężki przypadek raczyska kreatywności. Ale dość już o wrocławskim raperze-publicyście, Serpent to ciary na plecach, nieheteronormatywny sopranik, lovesongi o kochanku z depresją i ocean emocji bez kropli sacharozy. W produkcji maczał paluchy Haxan Cloak , co słychać wyraźnie w monumentalnych partiach instrumentalnych, dawkowanych na szczęście oszczędniej niż na również produkowanym przy udziale Haxana ostatnim albumie Bjork.


Segue – Over the mountains [SILENT SEASON

Nie jest to niestety aż tak dobre jak ‚Pacifica’, ale zachowuje ducha i brzmienie tego genialnego krążka. Ciepłe, organiczne dub/ambient techenko.Brzmienie niepodrabialne, ale biologiczna samploza zbliża się momentami niebezpiecznie blisko kiczu (te zapętlone nawoływania ptasząt…).


Hieroglyphic Being – The Discos of Imhotep [TECHNICOLOUR]

Najpewniej najjaśniejszy punkt tegorocznego tarłona, nie wiem, nie było mnie, ptaszkowi tak przy studni ćwierkają. Dziewięć pojebanych kwasowych jamów, czapki z głów jeśli ktoś to będzie miksował. Analogowe brudy, kwadratowe basy i niby-nieporadne melodyjki. Miód.


Taylor Deupree – Untitled [VALENCE]

Jak tytan z 12k bierze się za techenka to wiadomo, że będzie ciekawie. Tracki ze strony pierwszej to eksperymenty z konwencją, przesunięcia fazowe, surowe brzmienia, coś jak „techno” eksperymenty z Pommasl czy Raster-Notonów, zanim się wszyscy znudzili. Czyli tracki z cyklu b2b z nielubianym kolegą. Na drugiej stronie odpuszczamy sobie artyzm i dostajemy ściśle funkcjonalne remiksy – wygar od RODa i prześliczny, subtelny numer Marco Shuttle’a: eteryczna melodyjka w służbie perfeksyjneego drajwu, ‚Dawning’ samo przychodzi do głowy…


Marco Shuttle – Flauto Synthetico [SPAZIO DISPONIBLE

… a jeżeli już o nim mowa (tj. o Marku Promie, nie o klasyku Dettmanna i Klocka) to nie sposób pominąć trzeciego wydawnctwa z labelu Voices From The Lake. Trzeci strzał, trzeci trup („dwójkę” Dozzy’ego tylko wspomniałem w zapowiedziach, sorry Donek). Numerki z absolutną wyjebką na parkietowe standardy (no, może poza A2), za o pełne pomysłów, nieoczywistego drajwu i oczywiście – melodii, znaku rozpoznawczego Marco.


Norin -Reflekterar [POSH ISOLATION]

Nie wiem jak się to stało, że nie było tu jeszcze traków z wyniosłej izolacji, ale już jest. Śliczna, eteryczna EPka od Norina – długie, gęste, hipnotyczne tracki. Leśne techno nocą.


Daniel Avery – Sensation / Clear [PHANTASY SOUND]

Efektowna dwójka (pun intended) z remiksami od największych. Żaden nie zawodzi, próbka stylu. Wybieram igiełki od Rrosa, o Abdulli popiszę następnym razem bo wyszedł świetny składak od NE i jeszcze go odsłuchuję.


To skąd wiem, że świetny? Ano, dlatego


Oloo DB – Central Line [Oloo:Rec]

Na koniec świeżynka. Właśiwie self-release, cztery wysoce funkcjonalne, długie, wkręcające build-upowe narzędzia. Brzmienie kojarzy mi się z najlepszymi momentami Vrilowego ‚Torusa’, podobnie przenikający całość narkotyczny drajw. Stonowana pompka dla kumatych


Na koniec, zamiast zwyczajowego seta – improwizowany kwaśny dżemik. A o Sarathym Korwarze jeszcze będzie.


No i to by było na tyle. Coś tam na pewno pominąłem (np nowego Sienkiewicza i Wolskiego), będzie. Nowy Mala bez szału. Acha, wiem, że jest nowy LP Acronyma. Przesłuch w trakcie

 

srecień – dupecień

Zwykły wpis

ArtworkDobra, krótko i powierzchownie, za to nadrabiam ilością. Ale dość o moim pożyciu. W kwietniu słuchane było między innymi:

 

Kim Brown – Wisdom is a Dancer [JUST ANOTHER BEAT]

 Korzenny deep house z duszą i bez sacharozy. Lekki, świeży album na wakacje, aż dziw, że panowie do tej pory niespecjalnie rozchwytwani, pomimo dwóch LP na koncie.


Omar S – The Best! [FXHE]

 W kategorii nabzdyczonych tytułów wydawnictwa autor ‚It can be done, but only I can do it’ nie traci pary. I dobrze, należy mu się jak nic. Cudownie zróżnicowany album, który śmiało porównać można do równie szeroko pomyślanego ‚American Intelligence’ papcia Parrisha. Pozbawione beatów recytacje Ampa Fiddlera sąsiadują tu z surowymi parkietowymi sztosami, psychodelicznymi melodyjkami, chłodnymi dubtechnowymi chordami, sporą dawką kwasu i samplami z disco. Do tego zacna plejada gości (Norm Talley, Kyle Hall, Big Strick) i szczypta nostalgii za złotą erą Detroit. Pouczające, przekrojowe, a przede wszystkim – bardzo, bardzo dobre.


Naphta – 7th Expedition [TRANSATLANTYK]  Debiutancki album piekielnie zdolnego koleżki z Wrocławia to trudna do zdefiniowania mieszanka hip=hopowych beatów, psychodelicznycjch wtrętów jazzowych (takich po linii Sun-Ra) i poniekąd house’owego bujanda. Nie są to może parkietowe killery (choć w rękach sprytnego DJ-a mogą zadziałać świetnie), ale słucha się tego wyśmienicie i w kółko. No i miło w creditsach zobaczyć żywych muzyków, a nie samplozę, papcio Parrish approved.


Konono No. 1 meets Batida [CRAMMED DISCS]

 Weterani z Konga podrasowani przez DJ-a z Angoli. Echa bass music i kuduro, ale w służbie brzmień tradycyjnych. Odjechany zestaw perkusjonaliów (w dużej mierze będącej owocem inwencji członków zespołu), elektryczne likembe i gęstwina nieidentyfikowanych instrumentó i głosów łączą się w niezwykle energicznej, gorącej mieszance. Radosna rzecz.


Voices from the Lake – Second Tempo [SPAZIO DISPONIBLE]

 W końcu wyszło! Od hipnotycznej ‚Ibridy, przez zaskakująco energetyczne ‚258B’, aż po o monumentalny track tytułowy -jezioraki nie zawodzą. Fascynujący, zróżnicowany materiał. Kiedy następne LP?


 Avalon Emerson – Whities 006 [WHITIES]

 A, jakoś mi wyleciało z głowy przy marcowej rekapitulacji, zupełnie niesłusznie. Przystępna, radosna i świeża elektronika z wpływami electro i uroczymi orientalistycznymi powiewami.


Mall Grab – Sun Ra EP [CHURCH MARBLE]

 Czyli ból głowy Cymana. Gwóźdź programu – ‚Can’t’ ze słodziasznym samplem z Alicii Keys dorównuje nieśmiertelnej wersji Mali i sprawia, że EPka sprzedaje się na pniu. No i nie dziwota, tym bardziej, że wszystkie trzy pozostałe tracki też są warte odsłuchu.


Waitress – Copy 1 [TAPE ARCHIVE]

Obskuranckie blog techno/house w obowiązującym stylu: brudno, analogowo, ale z duszą i pewnym smuteczkiem. W linkowanym tracku super pekusjonalia, jak z ‚Margareten’ Hasslama.


CTRL S – Nonuser [TOKEN]

 Surowa, bezkompromisowa petarda, ale z głową. Zgrzyty, piski, glitche w tempie podchodzącym pod 130bpm.


Shlomo – Rechaim remixed [BRIGHT SOUNDS] 

 Boskie remiksy świetnej EPki jednego z moich ulubionych producentów. Wyróżnia się autoremiks szlomiksa i chrumkający walec od Dozzy’ego. Aj waj!


va – Nonnative 08 [SEMANTICA]

 Zestaw przyjemnych toolsów -wyróżniają się  energetyczna sprężynka od Abstract Division i cudownie narastający, kwasowy numer Wata Igarshiego.



Na koniec dwie intrygujące zapowiedzi:

Mala – Mirrors [BROWNSWOOD]

OK, tym to się jaram. Król powraca i nie chodzi mi tu tylko o Popka. Po Kubie Ostatni Sprawiedliwy dubstepu przenosi się do Peru i nagrywa z tamtejszymi muzykami. Tyle wiadomo, LP wyjdzie w czerwcu, a ja tym razem przezornie zapiszę się na preordery.


Donato Dozzy – That Fab [SPAZIO DISPONIBLE]

Na pierwszy rzut ucha nic wyjątkowego, ale każdy nowy numer od Donka cieszy mnie niezmiernie, tym bardziej, że zapowiada si, że nowy label będzie wydwał z jakąś sensowną częstotliwością.

 

 

Mam zimno w domu

Zwykły wpis

Winter_Slender_winter_forest_053887_Dobra, zamiast po raz kolejny przepraszać za monstrualną przerwę w postowaniu, polecę Wam moje postanowienie noworoczne: afirmować wady swoje i innych (ale swoje bardziej). Samodoskonalenie to masturbacja, w dodatku tak zwyklacka jak tylko się da. Dziś w ofercie kilkanaście zajawek ze smutnych jak pizda miesięcy zimowych: kilka ubiegłorocznych zaniedbań (pokłosie grudniowych bestofów), parę rzeczy które wyjść dopiero mają, więc średnia wychodzi w porządku. Pyk:


DJ Richard – Grind [DIAL]

Miejmy już z głowy najhaniebniejsze z zaniedbań. Jakoś mi gdzieś śmignęło, że Rysiek wydał płytę, może poszedł jakiś pobieżny ćwierć-odsłuch, z pewnością nie raz czyjaś selekcja przemyła mi płaty linkowanym sztosiwem, jednak jakoś się tak dziwacznie złożyło, że nie przysiadłem nad całością. Gdybym się takimi rzeczami wstydził – to bym się teraz wstydził. A tak, to mam przyjemność obcowania na świeżo z cudownym, melancholijnym albumem. Proporcja ciupania i eksperymentów optymalna, ładunek analogowych emocji – nieprawdopodobny. Miałem sentymentalny styczeń, OK?


Księżyc – Rabbit Eclipce [PENULTIMATE PRESS]

Czyli sroga podjarka zachodnich recenzentów. Całkowicie zresztą zasłużona. Korbow lirę zmajstrował dojebaniutką, drony wygrywa jak ta-la-la, nogi same do tańca. Przestrzeń, oddech, dawka humoru. Piękny, nocny album, wzorowy produkt eksportowy. Słuchajcie, zanim za dekadę odkryją w Trójce.


Jules Venturini – Untitled [BRUTAŻ]  Czyli rodzimych akcentów ciąg dalszy. Brutaż uzasadnia internetowy hajp fizycznym artefaktem. Klasa! Dwa brudne, analogowe techno-housiwa; spod mierzwy wystawiają nieśmiało ryjki piękne, nostalgiczne melodie. Wyróżnia się śliczny ‚Selector’s Roll’ ze strony ‚B’. Nothing ever changes.


Anthony Parasole – Wild Life EP [DECONSTRUCT MUSIC]

 Antek ciągle w formie. Lekko, z duszą, szumy ćwierkania, dzwoneczki.


Etapp Kyle – Klockworks 16 [KLOCKWORKS]

Oczywisty sztos. Śliczne harmonie, cudowne, miękkie brzmienie, dusza. Tracki kanapowe zjadają te bardziej parkietowe, ale całą czwórka doskonała.


SNTS – The Rustling of the Leaves [SNTS]

Mrok stężony do granicy beki (ej, płaszcz i maska dzioboła, serio?), ale to naprawdę nietuzinkowy album. Gęsto, ciężko, ponuro – leśne techno Mroczna Puszcza edition. Perłę w cierniowej koronie stanowi nieprawdopodobny remix od Polar Inertii skoncentrowany, bezduszny, precyzyjny, od ćwierkania w tle przechodzą ciary.


Acronym – Ashes EP [NORTHERN ELECTRONICS]

Jebaniusieńki blondasek, znowu to zrobił. Tracki ambientowe może i nieco do zapchania, ale ‚Exile’ pompuje aż miło – na basowej sprężynce upychają się kolejne warstwy szmerów, sampli i przeszkadzajek, gdzieś od połowy rozcieńczane niepostrzeżenie przez znak firmowy młodego Szweda: przepiękne ambientowe tchnienie rozpuszczające całą nagromadzoną napinkę, letting go of it all.


BLNDR – Fluid System [ANNULLED]

Pierwsze winylowe wydawnictwo obiecującego norweskiego labelu (btw – sprawdźcie kapitalny album Hydrangei, który wyszedł ich nakładem). Skład smakowity – znany głównie z Hypnusa BLNDR w remixach od Mod21 i Refracted. Oszczędne, skupione, chłodne dubtechno, przez remikserów przysposobione do funkcji toolsów.


v.a. – Dnepr_Vancouver 1.0 [RECLAIM YOUR CITY]

Kolejna odsłona wydawniczego przedsięwzięcia podcastowego tytana – RYC. Walka wyrównana, Tolkachev młóci aż miło, ale starcie wygrywa kanadyjski duet The Automatic Message – ich track z początku chrupie sobie niepozornie, zwalnia jak jest okazja, tylko po to, by po breaku zasunąć wygarem. Motoryczne, a niegłupie.


OK, to skoro już jesteśmy przy RYC to dla uzupełnienia jeszcze kilka interesujących zapowiedzi:

v.a. – Stockholm_Helsinki 1.0 [RECLAIM YOUR CITY]

Czwarta część cyklu jest wyjątkowo mocno obsadzona: Evigt Morker, Acronym, Samul Kemppi, Juho Kussti. Rundę jednak zdecydowanie wygrywają Szwedzi, głównie za sprawą niebiańskiego numeru od Morkera: miękki puls i tchnienie nie do podrobienia. Premiera: 9 lutego.


AWB – Celestial Longitude EP [TAAPION RECORDS] Na piątym placku francuskiego labelu AWB staje godnie, jednak nie da się ukryć, że  rilis kradnie wspólny remiks Shlomo i Antigone’. Jest tu wszystko co w leśnym techenku najlepsze: drive i moc bez krztyny łupania, piękne brzmienie, perkusyjne wygibasy. Data wydania: 16 lutego.


Błażej Malinowski -Mort EP [TECHNOSOUL]  Stąd do Szczecina – Błażej Malina! Mój ulubiony rodzimy producent wydaje u kolegów z kru. Cudowna ‚Mika’ zawiera wszystko, za co uwielbiam twórczość Błażeja: przestrzeń, miękkość, głębię i trudny do opisania dostojny spokój. W komplecie zacny zestaw remikserów: Bicknell i Tolkachev. Pozostaje przytoczyć starą pankową zasadę:” wspieraj scenę albo wypierdalaj”, więc pod koniec lutego marsz do sklepów!


Voices From the Lake – Secondo Tempo EP [SPAZIO DISPONIBLE]  Dobra, tym to się chyba najbardziej jaram (sorry Błażej). Jezioraki zakładają label (i towarzyszący mu cykl imprez w rzymskim klubie Goa). Preview pierwszego wydawnictwa brzmi smakowicie, szczególnie lekki, dźwięczny numer tytułowy. Na całość przyjdzie poczekać do 14 marca, ale już teraz zacieram łapki…


Orajt, to by było chwilowo na tyle. Na pewno coś tam pominąłem, szczególnie jak chodzi o obskury z nodata, czy lo-fi house od youtube’owych selektorów, nadrobię. Albo i nie. Trzymajcie się ciepło i nie przejmujcie błahostkami.