Styczniowa klęska urodzaju

Zwykły wpis

vargOj, nazbierało się na przełomie lat sporo wartych uwagi rilisków. Jeśli dodać do tego nadrabianie kilku haniebnych zaniedbań z minionego roku, wychodzi na to, że sporą część stycznia spędzałem leżąc plackiem w pokoju i słuchając nowej muzyki. Co jest mniej więcej prawdą – w końcu co lepszego można robić kiedy za oknem pada to lepkie, zimne, białe gówno? (Proste , że integrowanie się z płcią przeciwną, bądź oglądanie nominacji oscarowych NIE jest lepsze od słuchania szwedzkich droniw i technawek, jeśli uważacie inaczej, macie tu wideo Bradleya „Drewniaka” Coopera tulącego lalkę, i spieprzać mi stąd, dziwaki.)
No to jedziemy, kolejność raczej przypadkowa:


E – 00/000/0000 EP [DEEP MOVES]


Pod tym, umówmy się, z deka pretensjonalnym szyldem (ileż można…) kryje się całkiem przyjemna EPka. Mięciutkie, rozmarzone techenko, z mocnymi wpływami nowego dubtechno. Dosłuchać się tam można Evigt Morkera czy Shlømo – i to nie będzie złe skojarzenie, bo hołubiony przeze mnie ostatnio Francuz popełnił na pierwszej stronie remiks „00”. Najciekawszym strzałem jest jednak pięknię rozwijające się, epickie zamykające stawkę „0000”.


 

Sterac – The Hypnoticus Remixes [DELSIN] 


Użyteczny, typowo djtoolski pompujący numerek wzięty na warsztat przez zacne grono remikserów – Vrila, Dehnerta i duet Anthony Parasole & Phil Moffa. I właśnie efekt pracy tych ostatnich robi największe wrażenie – wyjątkowo efektywny, energetyczny track. Drive w czystej postaci.


Varg – Gravrösens Bortglömda Band  [SEMANTICA]


Zainspirowany sylwestrowym bukingiem Brutażu i absolutnym rozsmarem jaki mi uczynił w Tresorze premierowy live Ulwhednar (Varg + Abdulla Rashim) postanowiłem przesłuchać wszystkie piosenki tego ponurego wikinga, który wygląda jakby urwał się z jakiejś blackowej kapeli. Na początek – oczywisty wybór, czyli rilis dla niezawodnej Semantici – i już wiadomo, że koniec roku w tej wytwórni należał do Szwedów (miesiąc temu wspominałem o ‚Yggdrasil’ Acronyma). Numery Varga z tego placka to hipnotyzujące techno-tripy oparte na pędzących, ale nie mających w sobie nic z toporności perkusjonaliach. Do tego nieortodoksyjne tempa i ambientowe tchnienie, które jest tu czymś więcej niż tylko wypełniaczem tła. Magia! A to dopiero początek…


Varg & Hypnobirds – Linje 19 [CLAN DESTINE]


Ciągle pod głównym nickiem, ale już bardziej w kierunku okolic które intensywnie eksploruje w swoich licznych innych projektach. Darkambientowa tafla, które topnieje tylko na chwilkę, by odsłonić techno-szkielet (z deka acidowy, choć w mocno stężałym tempie), a zaraz po nim znowu się nad nim zamknąć. Ja wiem, że to klisza – ale nie wyobrażam sobie, by ten mini album mógł powstać gdziekolwiek poniżej pięćdziesiątego równoleżnika.


D.Å.R.F.D.H.S. – Killing Is No Murder [OPAL TAPES]

Powyższy akronim pochodzi od Dard Å Ranj Från Det Hebbershålska Samfundet. Oczywiście. To trzyosobowa grupa w której udziel się milusiński Varg. Generują z siebie monumentalny, orkiestralny ambient/drone, zbaczający chwilami w noise. W dziedzinie muzyki wydawanej na kasetach w nakładzie stu sztuk jestem laikiem, pozwólcie więc, że ograniczę się do podlinkowania ostatniego wydawnictwa dla Opal Tapes i polecenia by rozpocząć odsłuch od drugiego tracka – podszytego jeszcze perkusjonaliami rodem z Vargowym techenek, a następnie zanurkować w odmęty reszty albumu.


Oczywiście – jest tego znacznie więcej. Ale Varg jest taki dobry, że warto sobie go dawkować. Zerknijcie jeszcze na Ulwhednar (wspomniane kolabo z Rashimem, też wydane na kasetkach). No i z pewnością jeszcze go tu zobaczycie . Tymczasem wrócę do reszty styczniowego łupanka:


Hiss: 1292 – Veve EP [DEMENT3D]


Drugie wydawnictwo tajemniczego duetu dla francuskiego labelu i ponownie strzał w dziesiątkę. ‚Vevo’ jest zdecydowanie mocniejsza niż poprzedniczka, co nie oznacza, że powinniście się spodziewać ciupania na oślep. Cztery niezwykle gęste, nerwowe numerki ze świetnie budowanym napięciem (‚Augun!’). Ściana niegłupiego łupania.


Eduardo de la Calle – Methodical Machines EP [CADENZA]


And now for something completely different…
Edek, jak to Edek – jest rozpoznawalny na pierwszy rzut ucha. Otwierające EPkę ‚Gajapati’ brzmi jako żywo jak odpad produkcyjny po semanticowym ‚Quasi-Calligraphic’, czy ‚The Promise’ dla Modularz. Ale nawet jeżeli – to co to jest a odpad! Jeżeli nawet te numery są generyczne – to życzyłbym takiej sztampy każdemu. Tak czy inaczej – im dalej w EPkę, tym robi się ciekawiej: uwagę przykuwa build-up w ‚The Demigod’s Control’ czy nerwowe ‚White Noise for James’. Jednak prawdziwą perełkę stanowi numer zamykający wydawnictwo: inspirowany andaluzyjskim flamenco (ale z pomysłem, to nie jest li tępy sampling!) ‚Concierto de Aranjuez’. Wieńcząca track partia gitary w wielu innych okolicznościach byłaby mocno cheesy, tu, po dziewięciu minutach hipnotycznej pulsacji przynosi błogie rozprężenie. No dobra, może i jest odrobinkę kiczowata.


Hieroglyphic Being – A Synthetic Love Life [+++]


Odkopane. Ten koleżka wydaje tyle, że naprawdę ciężko to ogarnąć. Interesujący mały albumik dla sublabelu Mathematic. Dziwaczne, bezczasowe houesiwa – czasem kwaśne, brudne i zgrzytliwe, czasem, jak w tjunie powyżej, anielsko łagodne i rozkosznie wyluzowane. Całość psychodelicznie rozjechana i ujmująco nonszalancka.


 

Frank Bretschneider – Sinn + Form [RASTER – NOTON]


Wbrew pierwszym wrażeniom Bretschneider zawsze wydawał mi się jednym z najbardziej przystępnych przedstawicieli oficyny z Chemnitz. Nie inaczej jest i tym razem – nowe LP może wydawać się błahą głupawką przy poprzednich wydawnictwach Bretschneidera, ale to i tak całkiem zajmująca pozycja. Rozkosznie wkurwiające bleepy, którym jednak po dłuższym czasie zaczyna brakować brudu i ciężaru – no cóż, ‚Rhythm’ to to nie jest, ale można posłuchać.


Ryuichi Sakamoto, Illuha, Taylor Deupree – Perpetual [12K]


Owoc pierwszego spotkania grupki muzyków i improwizowanego wspólnego występu w Japonii. Mnóstwo przestrzeni i oddechu, dyskretne szumy i strzępki field recordings, gdzieś w tle rozmazany w reverbach fortepian Sakamoto. Piękny, kojący album.


No i to by było na tyle. Nowy Vril ciągle na tapecie, RSS B0ysi – jednak wciąż meh, druga część Arrangements in Monochrome Shifteda mnie wymęczyła, składak Dystopianów również bez szału.

 

 

letni soundtrack #1

Zwykły wpis

hissok, po haniebnej kilkutygodniowej przerwie czas nadrobić zaległości i podzielić się ostatnimi zajawkami. tak więc, od początku czerwca łupane było:

Venetian Snares – My Love is a Bulldozer

Cudowny pojeb powraca z kolejnym albumem. Luźniej niż na ‚Downfall’, mniej poważnie niż na ‚Albumie Węgierskim’, bardziej eksperymentalnie niż na ‚Detrimentalist’. Obok partii orkiestry – łamane sola jazzowe, trochę gitarek no i największa chyba jak do tej pory dawka jedynych w swoim rodzaju piosenek (tak, tak!) wyśpiewanych wzruszającym wokalem Aarona. Znalazł się nawet love song ze wzruszającym wyznaniem „my dick’s so hard it could break your arm”. Na bardzo szczególne wieczory.


Leon Vynehall – Music for the Uninvented

W ramach letniego chillowania selekcji. Po kapitalnym singielku – ‚Butterflies’ sprawdziłem ten niewielki albumik – i nie zawiodłem się. Cudowne, ciepłe, analogowe brzmienia, świetnie wpasowane wokale i nieprawdopodobny drive. TIP!


Kyoka – Is (Is Superpowered)

Po Atom HD chyba najbardziej rozrywkowa propozycja Raster – Noton w ostatnich latach. Sporo mieszania gatunków i zabawa z wokalem uparcie przywodzącą na myśl albumik Niny Kraviz w wersji glitch. Spod złogów sprzężeń i produkcyjnych brudów wyziera zaskakująco dużo (jak na produkcję z labelu Nicolaia) bujającej melodii. She’s so stiff, she’s funky.


Maxim Wolzyn – Intercity Express

Niby sztampowe dubtechno, bez fajerwerków, ale przykuwa uwagę. Długi, gęsty, spokojny albumik. Momentami rozpędzą się hi – haty nadając całości jakiejkolwiek zwiewności i dynamiki, ale jednak większość czasu to po prostu gęsta, lejąca się techdubowa smoła, której nigdzie się nie spieszy. Plus remiks od Deadbeata i kapitalny, wieńczący całość ‚Time To’ ze strzępkami męskiego wokalu (btw – jeżeli wydaje się wam, że brakuje wam śpiewania w dubtechno, sprawdźcie nowego Yagyę – gwarantuję przytkanie uszu sacharozą po kwadransie).


Cassegrain – Blood Distributed as Pure Colour EP

Kapitalna EPka potwierdzająca po raz kolejny klasę i wszechstronność duetu z Prologue. Dwie mocne, perkusyjne, transowe pętelki plus lżejsze outro. Gęsto, mrocznie i rozkosznie monotonnie, w tle wycia i zawodzenia, klimaty rodem z ‚Shaman’s Paths’ Sabatiniego. Zacznijcie inkantacje!


Hiss: 1292 – Aetherius Society EP

Pod tym tajemniczym aliasem i za równie enigmatycznymi tytułami tracków kryje się związany blisko z francuskim Dement3d Francois X wraz z kolegą Opuswerkiem. Na ich jedynej EPce znajdują się trzy stonowane, świetnie wyważone klimatyczne ambient – techno numerki z naprawdę niepokojącymi tłami i dopieszczonym brzmieniem.


Eomac – Monad XVII

Łomak, to łomak – nie zawodzi. Choć dwa dalsze numery z EPki sprawiają nieco wrażenie zapychaczy, to pierwsza strona wgniata w sposób charakterystyczny dla genialnego Irlandczyka – brud, ciężar, ale i sporo podniosłej melodii.


Martyn – Forgiveness EP 

I znowu raczej letnia propozycja – przykuwa uwagę przede wszystkim adekwatnie zatytułowana tkliwa „Gra szklanych paciorków” – owoc współpracy dwóch naczelnych lajtowiczów pogranicza UK Garage i house’u (Martynowi towarzyszy Four Tet), a zarazem dowód, że Ninja Tune wciąż od czasu wypuści coś interesującego.


Function & Inland – Odeon / Rhyl EP

Chyba najbardziej obiecująca kolaboracja ostatnich miesięcy. Function i Inland biorą na warsztat numer Photka z ‚Solaris’ i zmieniają go w leciutką, analogowo ciepłą chmurkę. Flipside równie intrygujący, brzmienie i klimat rodem z ‚Amber’ wujciów Autechre.


 Metasplice – Vertia

(wiecie jak osadzić player Juno – dajcie znać. ja nie wiem, więc odsłuch pod linkiem)

Przeokrutne, bezkompromisowe drone-techno rycie zwojów. Duet wydaje dla Morphine (m.in Morphosis) i specjalizuje się w rozszerzaniu klasycznego 4×4 o piski i zgrzyty rodem z noise’u, zachowując jednak tempa i klimat charakterystyczne dla dzisiejszych techenek.


 

Inigo Kennedy – Lullaby / Petrichor

Bez bicia przyznaję, że cały album oscyluje u mnie jednak w okolicach [meh]. Szczęśliwie dwa najciekawsze tracki, bardzo typowe dla Inigo – melodyjne, podniosłe i złożone, doczekały się osobnego wydania.


 

Benny Rodrigues – The Choice is Mine

Na koniec singiel – morderca. Oryginał to wysokoenergetyczne, oldskulowe acid techno – ale to remiks Ryżego do nawałnicy kwaśnych igiełek dodaje ciężarku, głębi. No i te nieprawdopodobne (nieco efekciarskie?) wejście basu po breakdownie… Parkietowa rzecz.

Playlista majowa

Zwykły wpis

DM3D008-Artwork-580x773W majowej playliście nie było może zbyt wiele absolutnych świeżynek, znalazło się za to miejsce na nadrabianie bliższych i dalszych zaległości:

Jorge Velez – Territories

Intrygujący niewielki albumik dla L.I.E.S. Zdekonstruowane techno, sporo przestrzeni, niepokojące tła. Kapitalnie budowane atmosfera, choć rzecz zdecydowanie nieparkietowa.


Senking – Capsize Recovery


Nadrabianie zaległości z katalogu Raster-Noton. Senking to (obok Atom HD) chyba najlżej strawna przedstawiciel wytwórni z Chemnitz. ‚Capsize Recovery’ kontynuuje patenty z kapitalnego ‚List’ – glitchowe wyziewy pojawiają się tu tylko sporadycznie, sporo za to rytmicznych nawiązań do bardziej tanecznych okolic elektroniki (tu – do jungle i dubstepu) i wpadających w ucho melodii.


Aurora Halal – Passageway


Hajp chyba całkiem zasłużony. Niebanalne konstrukcje, połamane perkusojonalia, analogowe ciepełko i spora dawka melancholijnych melodyjek. Ptaszki przy studni głośno ćwierkają, że producentkę będzie można usłyszeć na tegorocznym Unsuoundzie.


Eomac – Spectre


Ten kapitalny albumik zasługuje na osobną notkę – i w najbliższych dniach się jej doczeka, tutaj więc tylko zaznaczam pro forma jego oczywistą obecność w majowych odsłuchach.


Psyk – Time Foundation


Bez niespodzianek – kawał mocnego, melodyjnego techenka czerpiącego pełnymi garściami z bardziej parkietowych okolic dubtechno. OK – numery może i są mocno generyczne, ale jako didżejo-tool LP będzie sprawdzać się wyśmienicie


Todd Terje – It’s Album Time


To absolutnie nie moja para kaloszy. Wiem tyle, że kapitalnie gra się przy tym w Scrabble z rodzicami, tato nawet poklepywał się po kolanach.


Modvs – Mayfield


W ramach zgłębiania oferty względnie nowej szwedzkiej oficynki Hypnus. Głębokie, konsekwentne pętelki, piętnaście minut pulsującej leniwie techno-smoły w klimacie co mroczniejszych wydawnictw Phormy


Doubt – Beauty


Ostatnie wydawnictwo z labelu DVS1 (następne wychodzi na dniach, więc to dobra okazja, by z Mistress się zapoznać). W odróżnieniu od oferty nadrzędnej oficynki – HUSH – rzeczy dla Mistress cechują się większą swobodą gatunkową – flirtują z house’m, pozwalają sobie na sporą dozę swingu. Tak jest i z tym kapitalnym singielkiem – całość odpuszcza nieco ciężar na rzecz bujania, sięgając nawet bez obciachu po syntetyczne chrumkania rodem z tech-house’u – czego efektem są dwa funkcjonalne, klimatyczne numerki pod parkiet.


Francois X – Suspended in a Stasis Field


Świetne, transowe wydawnictwo dla stanowczo za mało docenianego francuskiego Dement3d. Cztery numery oparte na wkręcających, mrocznych pętlach przywodzą na myśl głębie do których potrafi zejść Rrose i nie jest to porównanie na wyrost.


Rebekah – Cult Figures 3


Trzecia część cyklu ‚Cult Figures’ zawiera cztery mocne, parkietowe bangery utrzymane w charakterystycznym dla producentki stylu. Momentami (‚Diablo’) na granicy efekciarstwa, niewątpliwie jednak z niepodrabialnym drivem i sporym klubowym potencjałem.




Sandrien – Resident Advisor podcast #416
Na koniec tradycyjnie secik. Tym razem szybko wybijająca się holenderska DJ-ka, rezydentka kapitalnego Trouw  – Sandrien. Świetna selekcja, cudowny drive (posłuchajcie jak wchodzi i wychodzi ‚Solaris’ Efdemina), progresja przykuwająca uwagę już od pierwszych minut – zapętlałem nieraz.

<jeszcze przez tydzień do ściągnięcia z Residenta, potem trzeba będzie pokopać>